Katowice, pierwszy weekend września 2019 r., Sieć BAKHITA (więcej o Sieci Bakhita - tutaj) organizuje warsztaty z zakresu pracy metodą streetwork. Spotkanie gromadzi około 40 osób, zaangażowanych bezpośrednio w pomoc osobom w trudnej sytuacji, w kryzysie – osobom, które spotykają na ulicy. W sercach streetworkerów nie raz rodzi się pytanie: jak mądrze towarzyszyć? Jak radzić sobie w sytuacjach trudnych, które pojawiają się w miejscu mojej posługi? Jak nie stracić siebie w relacji pomocowej?
Początek szkolenia i można na nowo chłonąć świadectwo prowadzącej, s. Anny Bałchan - osoby, od której uczymy się „bycia dla…”. Kilka bloków wspólnych spotkań przypomina o tym, co ważne: po pierwsze: świadomość siebie – kim jestem? Co jest moją misją? To w sumie bardzo oczywiste, bo jeśli tego nie wiem, sieję zamęt; wtedy na obszarach, gdzie mam służyć, nie daję czegoś z siebie, ale próbuje zaspokoić moje głody. Tak być nie może, nie po to, Pan stawia nas przy człowieku. Dobrze sobie to uświadomić, by z większą odwagą i otwartością iść na peryferie. W relacji pomocowej nie chodzi tylko o tych co pomagają, dlatego kolejne bloki warsztatowe dotyczą podopiecznych i ich potrzeb: czy jesteśmy świadomi tego, czego naprawdę potrzebują? I ciekawe, że po raz kolejny okazuje się, że – jak mówi s. Anna: „oczywista oczywistość nie jest oczywista”. Nasze wyobrażenia potrzeb podopiecznych nie do końca odzwierciedlają prośby, z którymi się do nas zwracają. Dlatego w relacji pomocowej potrzebna jest uważność, zasłuchanie i roztropność. Osoba, z którą się spotykam powie o swoich pragnieniach… chodzi tylko o to, by ją usłyszeć, roztropnie usłyszeć.
Warsztaty bogate w treść, ale przede wszystkim doświadczenie. Dobrze jest spotkać człowieka – s. Annę, która z taką otwartością i prostotą dzieli się tym, czego doświadczyła. W grupie warsztatowej stworzyła się atmosfera, gdzie każdy mógł i chciał się dzielić – to wielki plus tego spotkania: bezpieczna przestrzeń i zaufanie. Nie byłaby ona możliwa, gdyby nie wspólna modlitwa na Eucharystii i wieczornej Adoracji. Tak, Jezus jest tym, który łączy i to przy Nim czujemy się najbezpieczniej.
Pan posyła nas tam, gdzie sam chce przyjść, bo „nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych” (por. Mt 18,14); żeby mądrze towarzyszyć, potrzebujemy tą mądrość czerpać od Jezusa, przy Nim ją rozeznawać, do Niego przynosić spotkanych na peryferiach życia, Jemu oddawać tą bezsilność wobec ich wyborów, której nieraz doświadczam. Nie zbawiam ludzi, zrobił to już JEZUS. On jest Panem ŻYCIA!